Zamknij

Nadleśniczy z Bieszczad: ekoterroryści powbijali gwoździe w drzewa; mogło dojść do tragedii

10:22, 10.08.2022 PAP Aktualizacja: 10:22, 10.08.2022
Skomentuj PAP PAP

Cztery drzewa przeznaczone do wycięcia, w które powbijane były gwoździe znaleźli leśnicy z Nadleśnictwa Lutowiska w Bieszczadach. Gdyby pilarze nie zauważyli gwoździ, mogłoby dojść do tragedii. Nie wiemy, kto personalnie to zrobił, ale byli to ekoterroryści - powiedział PAP nadleśniczy z Lutowisk Rafał Osiecki.

Do odkrycia gwoździ w drzewach doszło miesiąc temu, ale ze względu na trwające w tej sprawie policyjne dochodzenie dopiero teraz informacja została upubliczniona.

Jak powiedział Osiecki, na początku lipca br. do Nadleśnictwa Lutowiska wpłynął wniosek Inicjatywy Dzikie Karpaty o odstąpienie od ścięcia dwóch drzew. Jak podkreślił nadleśniczy, w pobliżu opisanych we wniosku dwóch drzew, leśnicy odkryli cztery drzewa ponabijane gwoździami, które miały zostać wycięte.

W każdym z nich było od kilku do kilkunastu sztuk gwoździ, na wysokości od ok. 20 cm do 1 m 40 cm. Ponadto widoczne były ślady po próbach usunięcia "kropek" z drzew.

"Te cztery drzewa były przeznaczone do ścięcia w tym roku. Przed rozpoczęciem ścinki robi się tzw. otwarcie powierzchni. Sprawdza się, czy wszystko jest zgodne z zasadami BHP, wywiesza się tablice informacyjne itd. Podczas inspekcji leśnicy na szczęście znaleźli te drzewa z gwoździami" - dodał.

Osiecki przyznał, że taka sytuacja jest bardzo niebezpieczna, bo jeśli "na powierzchnię" weszliby pilarze i nie zauważyliby tych drzew, mogłoby dojść do urwania prowadnicy piły, co mogłoby doprowadzić do wypadku. "Po drugie te gwoździe stanowiły śmiertelne zagrożenie dla osób, które pracują w tartaku" - dodał.

Osiecki podkreślił, że pierwszy raz w swojej karierze ma do czynienia z taką niebezpieczną sytuacją. "Wielokrotnie mieliśmy interwencję od ekologów, żeby nie wycinać jakiś drzew i, jeśli nie zagrażały one bezpieczeństwu, czy z innych potrzeb nie musiały być usuwane, nie zostawały ścinane. Zresztą te dwa drzewa, które wskazali aktywiści z Inicjatywy Dzikie Karpaty, nie zostaną ścięte" - powiedział.

Osiecki zaznaczył, że metoda wbijania gwoździ w drzewa nazywana jest tree spiking i jest rozpowszechniana przez skrajnych aktywistów. Opisują oni techniki "nakłuwania drzew", polecają sprzęt i konkretne rodzaje gwoździ, a nawet radzą, jak zacierać ślady i nie dać się złapać. Metalowe pręty czy gwoździe wbite w drzewo mają na celu uszkodzenie ostrza lub silnika piły mechanicznej. Gwoździe nabijane w wyższych partiach pnia mają za zadanie zniszczenie maszyn tartacznych stosowanych przy późniejszej obróbce drewna.

Tego typu proceder jest tak niebezpieczny, że rząd Stanów Zjednoczonych już w 1988 r. wprowadził ustawę dotyczącą jego zwalczania, a formę takich "protestów" uznał wprost za ekoterroryzm.

Nadleśniczy przyznał, że nie wie, kto personalnie może stać za taką formą "protestu", ale tych ludzi w rozmowie z PAP nazywa ekoterrorystami. "Mam nadzieję, że sprawców ujawni policyjne dochodzenie" - powiedział.

Jak powiedział PAP we wtorek Bartosz Wilk z zespołu prasowego podkarpackiej policji, zgłoszenie w tej sprawie zostało przyjęte i policjanci z Ustrzyk Dolnych prowadzą postępowanie w tej sprawie.(PAP)

Autor: Wojciech Huk

huk/ jann/

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%