[FOTORELACJA]325[/FOTORELACJA]
Redyk jesienny zwany jest gwarowo uosod, co wywodzi się od słowa uosadzić, osadzić owce z powrotem do poszczególnych gospodarstw. Istnieje również teoria, że wywodzi się ono od słowa uozchod, czyli rozchód, rozejście się owiec pojedynczych gazdówek.
Tradycyjnie wypas owiec na górskich pastwiskach, halach kończył się w dzień Świętego Michała, tj. 29 września. Według zapisków z Pamiętnika Towarzystwa Tatrzańskiego, koniec wypasu był też uzależniony od innych czynników: "Podczas ciepłego i pogodnego lata zostają pasterze ze statkiem w halach do połowy sierpnia. Koło święta Wniebowzięcia N. Panny Maryi spędzają już owce na dół, ponieważ dzień już jest krótszy, nocy na górach zimne a we wsi rozpoczynają się żniwa".
Współcześnie jesienny spęd owiec ma charakter widowiska folklorystycznego kierowanego do turystów, ale i do samych górali, dla których to okazja do świętowania.
Redyki, także w wersji bardzo lokalnej, w tym roku odbywały się od Bieszczadów po Tatry, a nawet i dalej – po Śląsk Cieszyński.
W Bieszczadach lokalny redyk miał miejsce w miejscowości Osławica, w gminie Komańcza.
- Na kilku tysiącach hektarów górskich łąk, baca Władysław Franos z dziesięcioma juhasami wypasał dwa tysiące owiec. Część stada jest jego, a reszta gazdów z Mszany i Podhala. Tam właśnie owce wrócą do zagród. Ten rok był udany. Baca z Osławicy dostarczył sporo bundzu do mleczarni w Nowym Sączu i sprzedał dużo sera turystom. Dlatego bieszczadzcy górale z Osławicy zaprosili wszystkich chętnych do świętowania według starych tradycji – informuje TVP3 Rzeszów.
Z podkarpackiej części Beskidu Niskiego wyruszył redyk bacy Klimowskiego. Górale z owcami przeszli 180 kilometrów, by dotrzeć do Nowego Targu.
Tysiące mieszkańców regionu - także z Podkarpacia: Rzeszowa, Mielca, Ropczyc - zgromadziło się natomiast w miniony weekend w Szczawnicy. Tam odbywa się największy w kraju, najbardziej uroczysty redyk. Około tysiąc owiec zostało przepędzone z Jaworek przez centrum Szczawnicy Zdroju aż po granicę Szczawnicy i Krościenka nad Dunajcem.
- Trasa redyku to około 20 kilometrów. Ja szedłem z owcami 100 kilometrów - mówił w radiu RMF FM baca Andrzej Majerski, który osiem lat temu wymyślił szczawnicki redyk.
Wydarzeniu towarzyszył jarmark produktów regionalnych, warsztaty i koncerty. Grały, tańczyły i śpiewały zespoły folkowe, ludowe, a gwiazdą Redyku była znana grupa Enej.
Zjazd tysięcy gości na jeden weekend do Szczawnicy wiązał się z korkami, kolejkami i intensywną pracą wielu służb mundurowych.
Owce towarzyszą góralom od stuleci, stanowiąc nieodłączny element ich życia oraz podstawę bogactwa kulturowego. Ich hodowla zawsze należała tu do głównych form tradycyjnej gospodarki rolniczej.
Początki pasterstwa w samych Pieninach sięgają XV w. i związane są z przybyciem na te tereny ludności wołoskiej. To właśnie Wołochom zawdzięczamy całą kulturę pasterską. Do dziś na pienińskich halach, łąkach i polanach możemy oglądać piękne stada owiec, a także baców i juhasów.
23-go kwietnia, na Świętego Wojciecha patrona pasterzy, zgodnie z tradycją rozpoczyna się wypas owiec na górskich halach, który kończy się 29 września, w Świętego Michała. Ich powrót, to wielkie, folklorystyczne wydarzenie, które jest świetną okazją do tego, by zapoznać się z tradycjami pasterskimi.
Najbardziej widowiskowy i malowniczy Redyk w samym sercu Pienin odbył się 11 i 12 października. To niezwykłe święto promujące kulturę i zwyczaje Górali Pienińskich oraz tradycje pasterskie.
Można było podziwiać pędzące przez ulice owce prowadzone przez baców, juhasów, psy pasterskie przy akompaniamencie góralskiej muzyki. Wraz z nimi mknące dorożki, pięknie ubrani górale pienińscy oraz barwna banderia konna. Usłyszeliśmy beczenie owieczek, tupot kopytek, dzwonienie dzwonków i nawoływania baców.
Do czasów I wojny światowej obowiązywał wspólny wypas owiec, a organizacją takiego wypasu zajmowała się cała społeczność.
Kiedyś odbywał się przetarg na bacę, a zostać nim mógł tylko doświadczony człowiek, który musiał znać się na hodowli, weterynarii i na magii pasterskiej i być godnym zaufania wśród społeczności.
Pierwszy Redyk z Tatr odbył się w maju 1948 roku, w którym wzięło udział prawie 8 tysięcy owiec.
Kobiety mogły wejść na bacówkę dopiero po św. Janie, bowiem kobieta na Bacówce przynosiła nieszczęście.
Po św. Janie owce dają dużo mniej mleka, bo” św. Jon zabiero mleka dzbon”.
Pierwsze po dotarciu na wypas było rozpalenie przez bacę watry– czyli ogniska, które miało się palić przez cały czas wypasu.
Baca znał specjalne zabiegi chroniące stado i zapewniające dobry i udany wypas, a wiedza magiczna przekazywana była z pokolenia na pokolenia.
Tradycyjny wypas ma też ogromne znaczenie dla utrzymania walorów krajobrazowych i przyrodniczych naszych gór – zapobiega zarastaniu polan i hal.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz